top of page

DORIAN                                                        NASZ MAŁY WIELKI CZŁOWIEK!

                                  Synku

Zanim zostałeś poczęty – PRAGNEŁAM CIĘ,
Zanim się urodziłeś – KOCHAŁAM CIĘ,
Zanim minęła 1 godzina Twojego życia – BYŁAM GOTOWA ZA CIEBIE UMRZEĆ

 

                   Córeczko

Zanim zostałaś poczęta – PRAGNEŁAM CIĘ,
Zanim się urodziłaś – KOCHAŁAM CIĘ,
Zanim minęła 1 godzina Twojego życia – BYŁAM GOTOWA ZA CIEBIE UMRZEĆ

  " W życiu nie chodzi o to,

by przeczekać burzę, a o to

    by nauczyć się tańczyć

            w deszczu..."

            Mahatma Gandhi

    Dorianek urodził się 09.09.2010 roku i jeszcze wtedy nic nie wskazywało, że nasze życie się odmieni. Narodziny moich dzieci to najpiękniejsze i najszęśliwsze dni mojego życia, jakie do tej pory udało mi się kiedykolwiek przeżyć. Z łezką wzruszenia wspominam, kiedy po raz pierwszy je ujrzałam. Od tego momentu nie mogłam od nich oderwać oczu, a serce coraz mocniej biło. Wystarczyło  jedno spojrzenie, aby lęk, ból i cierpienie, które doznałam podczas porodu odeszły w niepamięć.

Synek otrzymał 10 punktów w skali Apgar. Ważył 3270 gramów, a mierzył 56 centymetrów. Był śliczny, duży, a co najważniejsze zdrowy.

  Ta bajka jednak nie trwała długo. U Dorianka wykryto hemofilię, gdy miał 10 miesięcy. Dla nas rodziców był to ogromny szok, w jednej chwili zawalił nam się świat. Słowa jakie usłyszałam od lekarzy pamiętam do dziś, zawsze już tam gdzieś pozostaną; Pani dziecko jest ciężko chore..., to choroba genetyczna..., nieuleczalna. Serce biło mocno, łzy same płynęły, zastanawiałam się dlaczego my, co zrobiłam nie tak, przecież uważałam całą ciąże, dbałam o siebie. Jednak to nie tak, nie miałam na to wpływu, bo to choroba dziedziczna. W naszej rodzinie nikt nie chorował i jest to jest pierwszy przypadek, więc mogła nastąpić mutacja genu.       

Choroba dziecka zmieniła nas i teraz wiemy co w życiu jest najważniejsze, zdecydowanie inaczej patrzymy na świat.

Pierwsze niepokojące objawy pojawiły się około czwartego miesiąca życia, gdy w okolicy żeber pojawiły się dwa duże krwiaki. Lekarze jednak nie bardzo wiedzieli jak do tego podejść. Jak synek stał się bardziej ruchliwy siniaki większe i mniejsze pojawiały się na łokciach i kolanach. Byłam bardzo zaniepokojona, jednak dalej nie otrzymałam żanej odpowiedzi. W dziesiątym miesiącu po infekcji u synka nastąpiło krwawienie z górnego odcinka przwewodu pokarmowego i wtedy Dorian został przewieziony do Szpitala Wojewódzkiego w Krośnie, gdzie natychmiast podano mu kroplówki, osocze świeżo mrożone, a potem całą noc przetaczano krew. Rano karetka zabrała nas do Szpitala Wojewódzkiego w Rzeszowie. W szpitalu spędziliśmy 17 dni. Tu postawiono diagnozę – hemofilia typu B, po badaniach w Warszawie dodano – ciężka postać. I tak zaczęła się nasza prawdziwa historia.

U synka wylewy krwi mogą zdarzyć się po upadku, ale często też bez żadnego powodu. Pojawia się wtedy obrzęk i straszny ból – nie może chodzić, spać. Powtarzające się wylewy mogą na zawsze uszkodzić stawy. Można temu zapobiec, podając tzw. czynnik krzepnięcia krwi – profilaktycznie, jeszcze zanim pojawi się wylew. Dorianek dostaje go raz lub dwa razy w tygodniu. Wstrzykuje się go do żył. U synka są one jednak cienkie jak nitki, łatwo pękają, a wtedy tworzą się zrosty. Żyły Dorianka są wyjątkowo kruche, czasami kilkakrotnie trzeba dziecko kłuć, aby podać lek.To nasila dodatkowy stres synka i nasz.

My rodzice musimy bardzo na niego uważać. Upadek, uderzenie, zwłaszcza w główkę, może się skończyć poważnym wylewem. Trzeba wtedy jak najszybciej podać dodatkowy czynnik krzepnięcia.

Dorianek wciąż uczy się żyć z chorobą, której towarzyszą częste, bardzo bolesne wylewy krwi do stawów, mięśni oraz do organów wewnętrznych. Ta choroba wymaga więcej determinacji, obowiązków i odpowiedzialności. Urazy niezauważalne przez zdrowe dzieci w jego przypadku mogą skończyć się wylewami. Czynnik krzepnięcia, który otrzymuje w szpialu zabezpiecza jego mały organizm zaledwie na krótki czas. I tak będzie do końca życia, tylko dawki ulegną zmianie.

Pomimo choroby Dorian jest cudownie radosnym dzieckiem. Uwielbia bawić się samochodami, grać w gry, układć klocki, śpiewać, malować, pisać literki i liczby. To dziecko każdego dnia inspiruje nas do bycia lepszymi ludzmi.

 Hemofilia B jest rzadką chorobą genetyczną. Dlatego tak ogromnym szokiem jest informacja, że dziecko jest chore. Jego życie od pierwszych dni jest podporządkowane chorobie, to ona wyznacza pory dnia, określa, co można, a czego nie można robić. Mimo wszystko staramy się zrobić co w naszej mocy, żeby Dorian żył normalnie, na tyle, na ile pozwala choroba. Leczenie jest obciążające nie tylko psychicznie, ale też finansowo, dlatego prosimy o wsparcie.

 

 

 

           Ta strona poświęcona jest naszemu ukochanemu synkowi, choremu na ciężką postać hemofilii.                                                                                   
      Nasza rodzinka to mama, tata, Wiki i Dodek. Wiktoria to nasza starsza i pełna energii córka.
Jesteśmy prostą i przeciętną rodziną. Żyjemy, pracujemy, uczymy i bawimy się, tak jak większość rodzin.
Pojawienie się Dorianka w naszym domu sprawiło, ogromną mobilizację do tego, aby dbać o każde i drobne szczegóły wspólnego życia. Wiemy, że aby wszystko ogarnąć musimy bardziej się wspierać, łącząc siły do pokonywania trudności zwykłych, a czasem 
i niezwykłych dni.
   Teraz jest zdecydowanie inaczej niż wcześniej,  to nieustająca walka o zdrowie naszego dziecka. Nasze życie wywróciło się do góry nogami, a zarazem całkowicie się przewartościowało, już nieraz przyszło nam zdawać egzamin z cierpliwości i pokory.            
   Wiem, że życie nie zawsze jest kolorowe... ale nam też zdarzają się piękne chwile. Chciałabym, aby ludzie wiedzieli, że chore dziecko to nie koniec świata!             
Z chorobą można walczyć, a wręcz trzeba! Uważam, że niektórzy ludzie oczekując zdrowego potomka i mają wobec niego plany. To akurat jest normalne. Czasami jednak jest to misja tak silna, że jeśli rodzi się ono chore 
i z ciężkimi wadami zaprzeczając całej sytuacji,             uciekają od odpowiedzialności, bo to burzy ich spokój, świat w którym wszystko jest piękne i dobre.                     Staram się żyć z dnia na dzień. Skupiać sie nad tym co istotne tu i teraz. Niestety...nie ważne jakbym sie starała, czasami dopadają mnie myśli dotyczące naszej przyszłości, a dokładniej mówiąc przyszłości Doriana. Jak będzie wyglądało jego życie za dziesięć czy piętnaście lat?  Trudno prognozować... tak naprawdę nie wiemy co czeka nas jutro.                      
Zdaję sobie sprawę, że Doruś nigdy nie będzie zdrowy, nie będzie robił tego wszystkiego co jego rówieśnicy. Zawsze będzie musiał uważać i się kontrolować ,           
z niektórych rzeczy w ogóle zrezygnować.  W pewnym sensie pogodziłam się z tą myślą mimo, że jej nie akceptuję. Marzę tylko o tym, aby był szczęśliwy i w każdej chwili czuł, że jest kochany i akceptowany.
bottom of page